Kiedy niespełna rok temu zobaczyłem informację o koncercie Davida Hasselhoffa w Berlinie wiedziałem, że muszę tam być.
W pamięci miałem kilkugodzinne oczekiwanie wraz z Pikiem w ulewnym deszczu na przyjazd Hoffa do Warszawy w 2013 roku i te kilka minut, gdy wreszcie się pojawił i pozdrowił fanów (o czym pisaliśmy na forum). Teraz, 5 lat później, nie tylko mogłem znów go zobaczyć (dłużej, niż te kilka minut), ale i posłuchać jego przebojów w wyjątkowym miejscu. 10 miesięcy oczekiwania na koncert minęło bardzo szybko i to, co wydawało się czymś trochę nierealnym i odległym, wreszcie się wydarzyło.
David Hasselhoff najnowszą trasę koncertową nazwał "30 Years Looking For Freedom" - wszak 30 lat temu, w 1988 roku, miał swoją premierę tak zatytułowany singiel - jak czas pokazał, najważniejszy w jego karierze (piosenka stała się hymnem walczących o wolność mieszkańców przedzielonego murem Berlina). Nazwie trasy można jednak przypisać także kilka innych znaczeń, bo również niespełna przez 30 lat stał Mur Berliński (od 1961 do końca 1989 roku) a prawie 30 lat temu, w sylwestrową noc 1989 roku, Hasselhoff śpiewał pod Bramą Brandenburską "Looking for freedom", patrząc na kilkaset tysięcy radosnych już berlińczyków, niektórych siedzących na murze, niektórych burzących go. Zresztą makietę muru burzył już wcześniej, przebijając się przez nią KITTem, na koncertach po obu stronach - wschodniej i zachodniej - Berlina. Wystąpił także w listopadzie 1989, kiedy burzenie muru się rozpoczęło. Wówczas wśród Niemców i Austriaków był znany przede wszystkim właśnie jako piosenkarz, dopiero później jako Michael Knight czy Mitch Buchannon...
A jak jest dziś? Spacerując po Berlinie przekonałem się, że Hoff wciąż jest tam ważną postacią, jeśli nie bohaterem. Spotkałem grupę turystów, której przewodnik opowiadał o wspomnianym wyżej słynnym sylwestrowym występie Davida pod Bramą Brandenburską w 1989 roku. Kiedy poszedłem do ogromnego sklepu z multimediami w poszukiwaniu jubileuszowego DVD z teledyskami Hoffa, okazało się, że załapałem się na ostatni egzemplarz a kasjerka sklepu, komentując z koleżanką ten zakup oraz kupioną po koncercie "Hoffową bluzę", którą na sobie miałem, powiedziała, że David jest tu wciąż bardzo popularny, ważny, pamiętany a wszystkie płyty i DVD, jakie mieli, sprzedały się w kilka dni. Niech dodatkowym potwierdzeniem będzie fakt, że nie mogłem opuścić sklepu bez podzielenia się z paniami kasjerkami wrażeniami z koncertu...
Tak jak David Hasselhoff jest ważny dla Berlina, tak i Berlin zajmuje szczególne miejsce w jego sercu. O murze, który zawsze potępiał i o szarej rzeczywistości, jaką widział przyjeżdżając tam z koncertami wspomina w swojej autobiografii oraz rozmawia z berlińczykami w ciekawym dokumencie National Geographic "David Hasselhoff i Mur Berliński" (oryg. "Hasselhoff vs The Berlin Wall"). Także na koncercie w Berlinie zaśpiewał więcej piosenek, niż na pozostałych przystankach tej trasy i poświęcił stolicy Niemiec szczególny, ważny fragment, wieńczący całość. Zacznijmy jednak od początku.
Friedrichstadt Palast - położona niespełna 1,5 kilometra od Bramy Brandenburskiej najsłynniejsza scena koncertowa byłego NRD (na której występowali także polscy artyści) i zarazem największa scena teatralna świata (!). Niezwykle prestiżowe, eleganckie miejsce, wciąż popularne. To właśnie tutaj 30 kwietnia 2018 roku odbył się wyjątkowy koncert, wieńczący równie wyjątkową trasę koncertową. Godzina 19:30, ok.45 minut przed rozpoczęciem: na schodach teatru i przed jego wejściem sporo osób w koszulkach z podobizną sprawcy zamieszania. Na ich twarzach narastająca ekscytacja nadchodzącym wydarzeniem, z gardeł niektórych z nich wydobywają się fragmenty Hoffowych przebojów.
Wewnątrz, w hallu, sklepik z gadżetami: bluzy, koszulki, kubki - spory tłum chętnych. W pobliżu schodów prowadzących na piętro (gdzie mieści się sala koncertowa), po środku stoi nieco wiekowy sympatyczny pan - jak się później okazuje, wieloletni członek ekipy Davida Hasselhoffa. "Programs! Programs!" - jego okrzyki przebijają się przez ogólną wrzawę. Podchodzę, zamieniam kilka słów i pytam, czy mogę zajrzeć do środka tej ciekawie wyglądającej publikacji w formacie A3. Odpowiada z szerokim uśmiechem i odpowiednio dowcipnym tonem: "Nie... Wiesz, co by się stało, gdybyś otworzył tę książeczkę?". Oczywiście nie znam odpowiedzi na to palące pytanie, ale pan szybko rozwiewa moje wątpliwości: "Ze środka wyfrunąłby gołąbek!". Kurtyna. Humor niczym z niesławnego teledysku Davida H. do "Hooked on a Feeling", czyli dystans do samego siebie i świadoma (tego się trzymajmy!) autoparodia. Tak oto stałem się posiadaczem programu koncertowego - a tak naprawdę zbioru dużej ilości zdjęć z różnych okresów kariery Hoffa, z przygotowań do tej trasy koncertowej, wraz z przedstawieniem zespołu i całostronicowym listem Davida. Dodatkowe ciekawostki: artykuły z gazet, David odpowiada na pytania fanów i dzieli się listą ulubionych piosenek rozmaitych wykonawców. Ze środka co prawda nie wyfrunął gołąbek, ale było zdjęcie z autografem, więc niespodzianka mimo wszystko lepsza!

Kwadrans przed rozpoczęciem koncertu sala koncertowa Friedrichstadt Palast była wypełniona po brzegi. Z głośników płynęły dźwięki znanych przebojów Hoffa a emocje sięgały zenitu - zgromadzeni fani coraz częściej skandowali jego imię. W oczy rzucały się osoby w mniej lub bardziej udanych imitacjach słynnych świecących kurtek (jedna z takich kurtek szczególnie przypadła do gustu samemu Davidowi) a także kilku jegomości w spodenkach i kurtkach ze Słonecznego Patrolu, wymachujących charakterystycznymi bojami-deskami. W końcu nadszedł ten wyczekiwany moment - zgasły światła a podświetlenie zamontowanych na scenie schodów zamieniło się w wielki skaner K.I.T.T.a (wydający, rzecz jasna, stosowny odgłos). Zabrzmiała klubowa wersja motywu z "Knight Ridera" w wykonaniu TV Junkeez a po chwili na ekranie zaczęły się pojawiać koncertowo-filmowe fragmenty kariery Davida Hasselhoffa. Po tym wstępie na szczycie sceny pojawił się ON. O ile wcześniej emocje sięgały zenitu, teraz skończyła się skala, która mogłaby je zmierzyć...
David rozpoczął fragmentem "Looking for freedom" i wiązanką wykonywanych jeden po drugim trzech przebojów: "Hey, we wanna rock the world", "I wanna move to the beat of your heart" i "Hot shot city". Później zaśpiewał hit sprzed dekady - "Jump in my car" i kolejne przeboje. Zabrzmiała zdecydowana większość z nich a taneczne utwory czasem były przeplatane bardziej nastrojowymi (m.in. "Flying on the wings of tenderness", którą David zapowiedział jako swoją ulubioną). Obok dobrze znanych piosenek Hoff przypomniał także te już nieco zakurzone, jak popularny w latach 80. i 90. "Sheltered heart". Nie zabrakło niespodzianek w postaci czterech piosenek, których Hoff nigdy wcześniej nie wykonywał - tu na odnotowanie zasługuje przede wszystkim piękna, sentymentalna i skłaniająca do refleksji piosenka z repertuaru Gordona Lightfoota, "If you could read my mind". W trakcie całego koncertu na trzech dużych ekranach wyświetlane były wizualizacje oraz teledyski (tu duży ukłon dla realizatorów - przeważnie obraz był idealnie zgrany z aktualnie śpiewanymi słowami), co było miłym urozmaiceniem. David podzielił się też kilkoma anegdotkami. Przed "Hooked on a feeling" powiedział, że do tej piosenki w jego wykonaniu powstał prawdopodobnie najgorszy teledysk świata, ale od razu dodał, że z ogromną ilością wyświetleń zarówno w tv, jak i na YouTube. Wspomniał też występ w Austrii, kiedy wychodząc na scenę ujrzał tysiące Austriaków dzierżących w dłoni kufle z piwem i krzyczących "Hooga chaka" - wspomnienie równie zabawne, co zatrważające!
David Hasselhoff zaprezentował doskonałą, wręcz zaskakująco znakomitą formę - zarówno fizyczną, jak i wokalną (co, biorąc pod uwagę jego problemy sprzed lat, zasługuje na szacunek i podziw). Trwający dwie godziny koncert zaśpiewał w stu procentach na żywo, z towarzyszeniem dziewięcioosobowego zespołu. I to jakiego - trzech gitarzystów niczym z grupy Rammstein, dwóch klawiszowców - z czego jeden to chyba młodszy brat Marylina Mansona a drugi...współpracujący z Hoffem prawie od początku kariery, trzy sympatyczne dziewczyny w chórkach (dwie z nich śpiewały z Davidem duety) oraz perkusista. Interakcja między nimi była świetna, czysta pozytywna energia. To samo można powiedzieć o samym Hoffie i jego kontakcie z publicznością - wielokrotnie idol przechadzał się brzegiem sceny przybijając piątki z fanami w pierwszych rzędach, raz z niej zeskoczył, by niespodziewanie zaśpiewać dla jednej z fanek, zaś w połowie koncertu miało miejsce coś, co większość zgromadzonych we Friedrichstadt Palast zapamięta na długo. Po tym, jak na ekranach wyświetlono znany z filmu "Strażnicy Galaktyki 2" i z YouTube'a teledysk do "Guardians inferno", reflektory skierowały się na górny sektor sali, gdzie po chwili, z pierwszymi dźwiękami "This is the moment" z musicalu Jekyll & Hyde (w którym David grał niegdyś główną rolę na słynnym Broadwayu), pojawił się Hoff i rozpoczął - wciąż śpiewając na żywo ten niełatwy utwór! - spacer sektorami, między fanami. To był po prostu totalny odlot i szał. Nigdy nie widziałem czegoś takiego - co tam się działo! Na szczęście dzięki dzielnemu rajdowi za Hoffem towarzyszącej mi Angie, i Wy będziecie mogli to zobaczyć (ale o tym później).
Zakończenie koncertu było równie niezwykłe, bardzo klimatyczne. Rozległ się budzący grozę dźwięk syren, na ekranach pojawił się mur berliński i wieże strażnicze a światła reflektorów zaczęły błądzić po sali. David krótko powiedział o historycznych chwilach, kiedy ten mur był prawdziwy, o poszukiwaniu wolności, po czym zaprezentował najnowszy utwór, wydany raptem 5 dni przed tym koncertem: "Heroes" z repertuaru Davida Bowiego. Utwór również bardzo ważny dla mieszkańców Berlina - Bowie mieszkał tam przez kilka lat i tam też powstało to nagranie. Tuż po nim przyszedł czas na grande finale, wisienkę na torcie, piosenkę najważniejszą, tytułową dla tej trasy, obchodzącą wraz z jej wykonawcą jubileusz, czyli oczywiście "Looking for freedom". David postarał się, by miło zaskoczyć swoich fanów i ten finałowy występ ten wyglądał lepiej, niż można byłoby się spodziewać. Jak? Tego nie zdradzę, musicie zobaczyć to sami, podobnie jak inne ciekawostki tego koncertu...a także bardzo fajną niespodziankę, która miała miejsce już po nim!
Niniejszym zapraszam Was do obejrzenia specjalnej videorelacji z Berlina i z tego świetnego koncertu! Wspólnie z Angie przygotowaliśmy dla Was aż czterdzieści minut materiału. Przekonajcie się sami co działo się na koncercie, poczujcie ten klimat, pozytywną energię i totalne szaleństwo! Ja na koniec powiem tylko tyle: byłem na niejednym koncercie zagranicznej gwiazdy i takiej dawki pozytywnej energii i emocji, zarówno ze strony artysty jak i publiczności, nie widziałem jeszcze nigdy. Za to, i za po prostu naprawdę bardzo dobry koncert, dziękuję Hoffowi, całemu zespołowi...i czekam na kolejną trasę! Po koncercie David na portalach społecznościowych obiecał, że do Berlina wróci. Po tym, czego doświadczyłem podczas tego wieczoru we Friedrichstadt Palast jestem pewien, że tak będzie.
Zapraszam serdecznie do oglądania i komentowania...a już wkrótce będziecie mogli także obejrzeć obszerną galerię zdjęć z koncertu!
Don't Hassel The Hoff!
[Setlista koncertu]
00) [Intro] Knight Rider Theme - TV Junkeez / TV intro / Looking for freedom
01) Hey, we wanna rock the world
02) I wanna move to the beat of your heart
03) Hot shot city
04) Jump in my car
05) Is everybody happy
06) Lonely is the night
07) Night rocker
08) Hooked on a feeling
09) True survivor
10) More than words can say
11) Everybody sunshine
12) Live until I die
13) It's a real good feeling
14) Guardians inferno (Video)
15) This is the moment
16) Sheltered heart
17) Flying on the wings of tenderness
18) If you could read my mind (Premiera)
19) Gipsy girl
20) You've lost that lovin' feeling
21) Country roads
22) Sweet Caroline (Premiera)
23) After manana mi cielo
24) I'm always here (Premiera)
25) Crazy for you
26) Limbo dance
27) Wir zwei allein (BIS)
28) Heroes (BIS; Premiera)
29) Looking for freedom (BIS)
30) Du (Do playbacku; BIS)